Z tymi juniorami to dziwna sprawa.
Miał jechać u nas Mazur, nagle "jakiś" uraz, nie pojechał i wylądował nagle w Łodzi.
Miał jechać Malczewski. Słyszałem taką anegdotę, że Malczewski pochwalił się na facebooku (po czym szybko skasował), tym, że zadzwonił do niego Skrzydlewski i spytał ile daje Lublin, na co grubas do niego, żeby siedział w domu a dostanie 2x więcej.
Miał jechać Borowicz i znowu jakiś tam upadek w Rzeszowie, po którym przecież jeszcze wygrał bieg, ale 3 dni potem "nie był w stanie" u nas jechać.
Normalnie jakaś klątwa. Tylko czy ktoś tym nie steruje z tylnego siedzenia?
Ale jakie to ma znaczenie? Gdybyśmy mieli tor do ścigania, to żadne kombinacje tego typu nic by nie zmieniały. Dodatkowo byłoby więcej kibiców i dodatkowa kasa (albo na inwestycje, albo nawet na zamknięcie zobowiązań które są teraz). I mogliby sobie kombinować, podkładać się, nadpłacać juniorów, itp., a my i tak mielibyśmy pewne utrzymanie. Prawda jest taka, że jeśli jest w tym trochę prawdy (w co raczej nie za bardzo wierzę), to powód jest tylko i wyłącznie jeden - inni boją się, że w przyszłości możemy zrobić trudny tor i lać każdego u siebie. I tym sposobem znów wracamy do najistotniejszego punktu...