Flagg pisze:Ty traktujesz klub jako firmę, która ma na siebie zarabiać.
Nie. Ja traktuję klub, żużel generalnie jako hobby, a może nawet pasję.
Jednocześnie staram się zrozumieć procesy jakie tym sportem rządzą, a żeby to zrozumieć muszę zrozumieć perspektywę innych podmiotów, które w tym sporcie się obracają. I tak, dla prezesa będzie to biznes, dla zawodnika zawód, praca i kariera, a dla kibica będą to emocje.
Nie dziwi mnie zatem rozpacz kibiców po tym jak się dowiadują, że ich zawodnik nie będzie reprezentował barw ich klubu, gdyż kierują się oni głównie emocjami. Z kolei zawodnik kieruje się pieniędzmi, karierą i własnymi korzyściami (co nie oznacza, że emocji nie ma żadnych - jak to kibice często uważają - tylko, nie są na pierwszym miejscu). Dla prezesa to faktycznie firma i podpisując kontrakty musi przede wszystkim kalkulować, a nie kierować się emocjami i sympatiami do zawodników - czyli ma inna perspektywę niż kibic.
Moje kibicowanie jest na takim etapie, że faktycznie emocji jest w tym - niestety - dużo mniej. Ani nie płakałem po zdobyciu złota, ani nie płakałbym gdybyśmy zdobyli srebro. Ani nie łajam zawodników jak zawiodą, ani nie wychwalam ich jak przywiozą komplet. Tak samo patrzę na odejście Michelsena. Na chłodno, trochę bardziej analitycznie i staram się zrozumieć każdą ze stron, również zawodnika.
Ale jednak relacja kibic - zawodnik to nie to samo co relacja klient - usługodawca. Tutaj do sprawy trzeba pochodzić indywidualnie. Kibic jednak daje od siebie coś wiecej niż tylko hajs na bilety. Daje też serce i zaangazowanie. I Mikkel to odczuwał. Nie tylko jak woził trójki, ale tez jak dojeżdzał ostatni. A to się wcale tak rzadko przez ostatnie cztery lata nie zdarzało. I o ile są zawodnicy, którzy dla trybun stają się względnie obojętni jak np. Drabik, Buczkowski czy inny Lampart, tak są tez tacy, którzy zyskują sobie status "specjalny" I takim jest MIchelsen.
Nigdy nie twierdziłem, że relacja kibic-zawodnik to relacja klient-usługodawca. Nigdy usługodawca nie dziękował mi (jako klientowi), choćby w SM, że skorzystałem z jego usług. Raczej odwrotnie. To mi jako usługodawcy klienci zwykle dziękują.
MM odpłacił się za to kibicowanie po zwycięstwach i porażkach swoim zaangażowaniem, dobrymi wynikami i zdobyciem medali. Na koniec pożegnał się emocjonalnym wpisem podkreślając jacy to kibice z Lublina są wspaniali i że "nie zapomni ich nigdy".
Moim zdaniem równowaga w przyrodzie została zachowana, a MM zachował się bardzo w porządku.
Nie oczekuję że chłop padnie na kolana i zacznie przepraszać za odejscie. Nie oczekuję, że jebnie laurkę pochwalna na czesc kibiców. Jedyne czego oczekiwałem, od KAPITANA zespolu, to że będzie mieć odwagę wyjśc do kibiców, do których napierdalał serduszka przez ostatnie 4 lata, by im powiedziec OSOBISCIE "sorry Winetou, ale dalej nam nie po drodze". Tylko tyle. (...) Michelsen jedzie z nami w kulki od 12 tygodni. Dlaczego? On jedyny sam wie. (...) Ale być może tym stadem jesteśmy.
Cóż, ja ani nie czuję się jak baran, ani nie czuję się jakby ktoś ze mną leciał w kulki. Co więcej, uważam że MM - nie komentując doniesień transferowych - zachował się zdecydowanie lepiej niż Zmarzlik (którego swoją drogą lubiłem, lubię i jako jeden z nielicznych cieszyłem się z jego zakontraktowania
), który poinformował o swoim odejściu jeszcze przed najważniejszymi meczami.
No właśnie... trafnie napisane - tylko MM wie, dlaczego poinformował o swoim odejściu dopiero teraz. Ja przyjmuję, że miał powód. Przyczynę, przez którą nie mógł tego zrobić na ostatnim spotkaniu.
Bo niby czemu tego nie zrobił? Przecież miał okazję. Jest bucem? Chciał być niemiły? Olał kibiców? No proszę... Jakby mógł to by to zrobił i miał po prostu z bani. Skoro tego nie zrobił to pewnie czymś to było spowodowane.
Ja niezwykle cieszę się, że saga z odejściem MM się skończyła, bo czytałem te żale ze sporym zażenowaniem.
Teraz czas ekscytacji nowymi zawodnikami i zasłużona przerwa zimowa ;)