Cytuj:
Cykl Grand Prix bez Polaków równa się koniec cyklu Grand Prix
Andrzej Witkowski wyraził niedawno pogląd, iż "cykl Grand Prix może się z powodzeniem odbyć bez Polaków", jeśli ci nie zdecydują się startować na nowych tłumikach. Pochylmy się przed chwilę nad tym zdaniem wiceszefa FIM i zobaczmy, co mogłoby się wówczas wydarzyć.
Na początek wyobraźmy sobie w ogóle sytuację, którą przytoczył w swojej wypowiedzi pan Andrzej Witkowski. W Grand Prix 2011 zabrakłoby zatem aktualnego Indywidualnego Mistrza Świata - Tomasza Golloba, aktualnego wicemistrza świata - Jarosława Hampela, czwartego żużlowca globu - Rune Holty oraz objawienia ubiegłorocznego sezonu - Janusza Kołodzieja. Kto mógłby w takim razie zająć miejsca tych zawodników? Czyż nie byłoby tak, że stawka jeźdźców walczących o medale IMŚ skurczyłaby się jeszcze bardziej? Ależ oczywiście, że tak! W tym momencie nie ma na świecie czterech żużlowców spoza Grand Prix prezentujących klasę Polaków. Cykl stałby się zatem swego rodzaju mistrzostwami zawodników, którzy dobrze czują się na nowych tłumikach albo obawiają się wyrazić własne zdanie i przeciwstawić niebezpiecznym wynalazkom. Prestiż GP "poleciałby na łeb, na szyję" i mielibyśmy do czynienia z zawodami prowincjonalnymi, co pewnie skutkowałoby rezygnacją sponsorów... To pierwsza droga upadku cyklu GP, jeśli nie wystąpią w nim Polacy.
Czy polscy kibice zasiedliby tak tłumnie na trybunach polskich rund Grand Prix, gdyby nie mogli ujrzeć Golloba, Hampela, Kołodzieja czy Holty?
Otóż zaręczam, że na pewno nie! I chyba do tej opinii nie muszę nikogo przekonywać. Moim zdaniem, organizacja turniejów GP w takiej sytuacji w naszym kraju nie miałaby sensu. Wprawdzie zostały podpisane wieloletnie umowy z Lesznem, Toruniem i Gorzowem, to jednak zapłacenie ewentualnej kary za zerwanie umowy dla tych miast byłoby mniej dotkliwe niż ponoszenie wszystkich kosztów organizacji zawodów dla tysiąca kibiców. FIM dostałby swoją "dolę", ale co powiedzieliby sponsorzy, wobec których to właśnie Międzynarodowa Federacja Motocyklowa nie wywiązałaby się z warunków umowy? Oczywistym jest fakt, że brak rund Grand Prix w Polsce to praktycznie już byłby koniec cyklu.
Być może, gdyby doszło do wycofania się polskich żużlowców z GP, za nimi poszliby inni. Wówczas otwarta byłaby droga do zawiązania nowej federacji żużlowej, niezależnej od FIM, z nowym spojrzeniem na rzeczywistość i bez rewolucyjnych pomysłów. To jednak wystawiłoby na śmieszność naszą dyscyplinę i jednocześnie pokazało płytkość myślenia jej najwyższych decydentów. A wszystko to spowodowałyby nowe, wadliwe tłumiki i jakieś chorobliwe dążenie niektórych do wprowadzenia obowiązku ich stosowania.
Powiecie, że większość moich pomysłów i przewidywań zawartym w tym tekście to głupoty i niedorzeczności. No i pewnie będziecie mieli rację. Jednak to, co napisałem w tym felietonie nie jest nawet w połowie tak niedorzeczne jak wielokrotnie już cytowane zdanie pana Andrzeja Witkowskiego, które było impulsem do powstania tego tekstu: "Zaręczam, że cykl Grand Prix może się odbyć bez Polaków". Otóż cykl Grand Prix bez Polaków, bez polskich rund i polskich sponsorów naprawdę upadnie bardzo, bardzo szybko! Jest jednak światełko, a może nawet dużej mocy reflektor w tunelu.
Mam nadzieję, że pozostali włodarze FIM oraz osoby związane z firmą BSI, która zarządza GP zdecydowanie bardziej rozumieją otaczającą ich rzeczywistość niż pan Andrzej Witkowski i jego zdanie jest odosobnione. Jestem praktycznie przekonany, że wszyscy wspólnie (działacze, zawodnicy, Unia Europejska,...) dojdą szybko do porozumienia i nie będzie nawet cienia groźby upadku cyklu Grand Prix. Tego nam wszystkim życzę.
http://nicesport.pl/wiadomosci/43427/gl ... rand-prix/